Część rodziny uznaje tylko budownictwo współczesne, za nic mając budowle starsze niż pięćdziesiąt lat. Do tej grupy nijak nie trafiają argumenty na rzecz ochrony zabytków. Chcieliby ujednolicenia budynków w mieście, a architektura dla nich to środek do celu.
Ja z kolei wolę budownictwo dawne, zresztą im starsze, tym lepsze. W życiu nie pozwoliłabym na przebudowę naszego rynku czy dobudowanie jakichś elementów nowoczesnych. Uważam bowiem, że architektura dawna to skarb, który powinniśmy chronić, a nie wypierać za pomocą jakichś nowatorskich pomysłów.
W efekcie święta w mojej rodzinie przebiegają burzliwie i niejednokrotnie kończą się awanturami. Ten stan rzeczy powtarza się każdego roku i przy każdej okazji.